ZabieganeDni – moim spojrzeniem

Świadoma konsekwencji z którymi być może będę musiała się zmierzyć opowiem Wam w tajemnicy jak wyglądały sportowe początki Sebastiana – ZabieganeDni.

Dawno, dawno temu, gdy Sebastian prowadził (może dla większości nie do uwierzenia), ale siedzący tryb życia i spędzał w swoimi biurze osiem a czasami więcej godzin, zakwitł mu w głowie pomysł – zaczynam biegać. Powody tej decyzji były bardzo oczywiste – nie dbam o zdrowie, za mało się ruszam, za dużo ważę, ogólnie kondycji brak. Nigdy nie zapomnę Jego pierwszego treningu. Wspomnienie to, mnie osobie, która kolejny raz zaczyna przygodę z bieganiem daje ogromną motywację, a mnie żonie daje możliwość do natrząsania się ze swojego Faceta. Wracając do rzeczy. Podążając za swoim postanowieniem wieczorową porą Sebastian wyszedł pobiegać. Nie uzbrojony w Endomondo, Garminy itp., tylko z bidonem z wodą. Po niedługiej chwili, zobaczyłam Go ponownie w drzwiach i usłyszałam „przebiegłem cały przystanek metra „, przy metrze Stokłosy wtedy mieszkaliśmy. Był zadowolony ze swojego zdobytego dystansu i pozytywnie zmęczony. Ja dumna, że tak daleko udało mu się dobiec i jeszcze wrócić złożyłam gratulacje i wyrazy uznania. Z perspektywy czasu jest to wspomnienie komedia, ale nikt nie zaczyna przecież od maratonu.

Aby w krótszym czasie wspomóc oddech, zrzucić zbędną „oponę ” i dojść do lepszej formy, do treningów biegania doszły treningi boksu. Spotkania z trenerem Petrichem były owocne i szybko przyniosły oczekiwane rezultaty. Dzięki temu Sebastian mógł pomyśleć o pierwszym zorganizowanym biegu. Był to Puchar Maratonu z dystansem 5 km, pokonanym w 24min 15 sek. Wtedy to ja zdzierałam gardło jako przejęty wydarzeniem kibic. To był ten bieg, po którym nie było już odwrotu. Sebastian poczuł emocje, adrenalinę i wiatr w skrzydłach. Przyszedł czas na podniesienie poprzeczki, zwiększenie dystansu i oczywiście walkę z czasem i samym sobą. Maratony, połówki i inne biegowe imprezy zaczęły zajmować coraz więcej miejsca w naszym kalendarzu. Na tych właśnie biegach i treningach Sebastian poznał wielu ze swoich obecnie teamowych znajomych i przyjaciół. A to dlatego, że do mety rzadko dobiegał sam, zawsze z nowo poznanym albo już znanym ” kumplem czy kumpelką”. Jeśli spotkaliście kiedyś biegacza, który biegł pod prąd to z całą pewnością był to Sebastian. Zameldował się na mecie i zawrócił po kumpla.

Na biegu Mikołajkowym poznaliśmy w ten sposób Maćka, na treningach InterSportu Sebastiana vel Myszę, na sztafecie Ekiden-u dzięki zaproszeniu przez biegającego sąsiada Przemka m.in. Krzyśka, Sylwię, Tomka, Michała, na parkrun-ie Jolę, Rafała, Przemka. Na prowadzonych treningach w Wiązownej Patrycję, Roberta, Marcina, Katarzynę, Sylwię, Anię, Beatę, Klaudię, we Wrocławiu Piotrka. Długo by tu pisać i każdego wymieniać szczególnie biorąc pod uwagę frekwencję na V edycji „Król i Królowa podbiegów” czy „Siła biegowa na wesoło, czyli z oponą mi do twarzy”.

Sebastian stał się peacemakerem jeszcze na długo przed odebraniem pierwszego oficjalnego pakietu „Zająca”. Na trasie zawsze znalazł kogoś, komu przydało się mniejsze bądź większe wsparcie. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, choć Sebastian był nie mniej zaskoczony, gdy po jego motywacyjnych „słowach” zaraz po przekroczeniu mety, na szyję rzuciła mu się bardzo atrakcyjna zresztą blondynka. Głośno płakała i całując mi męża wykrzykiwała „dziękuję, bez Ciebie bym tego nie zrobiła „. Okazało się, że dopadł ją kryzys i już na trasie biegała i szlochała, ale wtedy jeszcze z rozpaczy. Sebastian obdarował ją paroma mocniejszymi komentarzami, a po przekroczeniu mety dziewczyna szczęśliwie opłakiwała już nie tylko samo dobiegnięcie, ale i zrobienie życiówki. To nazywa się MOC!!!!! A tak przy okazji, gdyby to któraś z Was okazała się tą atrakcyjną nieznajomą blondynką to składam szczere gratulacje, sama, póki co nigdy nie przebiegłam półmaratonu.

Epizodów i przygód na trasie było wiele, ale oprócz adrenaliny i świetnych życiówek biegi przynosiły coraz więcej nowych zabieganych znajomych. Teraz w swojej pasji spełnia się wraz z Team ZabieganeDni i razem z innymi pełnymi pasji ludźmi pokonuje „góry” i płaszczyzny. Biegają, jeżdżą na rowerach, pływają i przede wszystkim dobrze się przy tym bawią. Dzięki Team ZabieganeDni Sebastian zyskał jeszcze więcej energii, którą donośnie oddaję przy okazji każdego teamowago treningu i zającowania. ODDYCHAJ, WYPROSTUJ SIĘ, TAK TRZYMAJ, JESZCZE TYLKO 2km, 500 m, itd., DASZ RADĘ !!!!!! Słyszeliście te okrzyki, prawda? I co, Dajecie Radę?

Kochanie obiecuję kolejny tekst przedłożyć Ci do autoryzacji.
Tym razem, no cóż….TAK TRZYMAJ !!!!

Ania Zasępa
żona, wierny kibic
#TeamZabieaneDni