Miniony weekend, to kolejny „wolny” czas, kiedy ekipa Team ZabieganeDni oddaje się bieganiu i kibicowaniu. Byliśmy w Poznaniu na 12 PKO Poznań Półmaraton, w Warszawie na  Orlen Warsaw Marathon, w Zimnych Dołach na wiosennej odsłonie Grand Prix Biegam, bo lubię Lasy oraz Kudowie-Zdroju na Międzynarodowej Sztafecie Górskiej.

Relacja Gosi z Poznania: Mówi się, ze Poznań to miasto doznań i chyba faktycznie coś w tym jest. Bardzo ciekawe miasto o interesującej architekturze i dobrej organizacji. Zaskoczyło bardzo pozytywnie. Już się nie dziwie Ani i Marcinowi,  ze tak chętnie tam wracają! Mój ślad również pozostał w Poznaniu z nowa życiówką (1:57:18) dzięki #TZD za najlepsze wsparcie ever.

Relacja Moniki z Kudowy-Zdrój: Pierwsze koty za płoty, w biegach górskich. II Międzynarodowa Sztafeta Górska 3x20km na pewno zostanie w pamięci na długo. Piękne Góry Stołowe, labirynt w Błędnych Skałach robi wrażenie. Niestety pogoda nie pozwoliła na podziwianie widoków ale i tak było bosko. Sam bieg tzn.3 etap sztafety na szczęście (dla mnie) najłatwiejszy, ale pogodowo chyba najgorszy. Śnieg i wiatr nas nie oszczędziły. Mimo wszystko meta była moja, satysfakcja ukończenia i piękny medal jest.

Relacja Klaudii z Warszawy: W miasteczku biegowym byłam na czas, ale potem już minuty szybko zaczęły uciekać i w efekcie na miejsce startu dotarłam po 9tej. Maraton już ruszył…. A ja po drugiej stronie bramek. Pozostało mi więc jedno – skok przez płotki. Ruszyłam oczywiście kilka stref za moją, nieopodal widziałam balonik na 57 min… Myślę no nic, ruszam i próbuje jakoś walczyć. Ten bieg, to było ciągłe wymijanie innych no i „bieg krawężnikowy”. Ale udało się i przekroczyłam metę z nową życiówką – 47:23. A za linią mety spotkania ze znajomymi.

Relacja Piotrka z Warszawy: Super bieg, pogoda też podpasowała (prawie). Wolontariusze zrobili dobrą robotę, można było i zjeść i wypić i odpocząć. A przechodząc do meritum – do 33km czyli do „szczytu” ul. Tamki bieg pod balonikami na czas 4:30 – chłopaki zrobili genialną rzecz prowadząc bardzo sprawnie dużą grupę biegaczy. Później do bolących „dwójek” dołączyły piekące łydki i tempo spadło, ale nie zatrzymałem się aż do mety. Czas na mecie to 4:38:24 czyli życiówka poprawiona o ok. 4 minuty.  Dzięki Team ZabieganeDni za spotkanie przed bieganiem, za doping na trasie, oraz za doping na trasie Vege Runners i Michał Warszawski Dzwonnik.Było fajnie, trudno i jednocześnie mocno – w czasie biegu kląłem po …. mi to było, a już kilkadziesiąt minut po przekroczeniu mety planowałem kolejny maraton.